Profesor Piotr Skubała o smogu: Sami sobie fundujemy toksyczny koktajl

Piotr Skubała Foto. Dawid ChalimoniukSmog nas zabija. Spalamy śmieci, stare meble, plastik i węgiel gorszej jakości. Jak walczyć z tym problemem? – Mówienie ludziom, żeby siedzieli w domach, zakładali maseczki i sprawdzali czystość powietrza w aplikacjach na smartfonach, na pewno go nie załatwi – uważa profesor Piotr Skubała z Katedry Ekologii Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach.

– Kawiarnia. Przy stoliku dwie panie rozmawiają o przeczytanym przed chwilą artykule na temat smogu. Między jednym kawałkiem ciasta ze śmietaną a drugim, dowiadujemy się, że to bzdury, brudu 20 lat temu było więcej i w ogóle są poważniejsze rzeczy.

– Niestety, generalnie nasza świadomość ekologiczna jest niska, plasujemy się gdzieś pod koniec światowych rankingów na jej temat. Widać to również w przypadku problemu smogu. Kiedyś Rzymianie ginęli wskutek picia skażonej wody, a my dziś umieramy na skutek wdychania zatrutego powietrza. Minęło ponad dwa tysiące lat, a ludzkość nadal tworzy sobie takie warunki, w których wielu z nas cierpi i umiera. To zasmucające. I mam tylko nadzieję, że nie dojdzie do takiej sytuacji, jak w Londynie w 1952 roku, gdzie z powodu smogu, w ciągu kilku dni zmarło cztery tysiące osób. Dziś nie dzieje się to wprawdzie tak drastycznie, ale w Polsce sytuacja jest jednak dramatyczna – według statystyk Światowej Organizacji Zdrowia, Europejskiej Agencja Ochrony Środowiska, naszych ośrodków badawczych, z powodu zanieczyszczonego powietrza, rocznie umiera w naszym kraju około 50 tysięcy ludzi. To tak, jakby w ciągu dwunastu miesięcy wymarło całe średniej wielkości miasteczko. Skala jest porażająca. Trzeba ostro powiedzieć coś, co jest w naszym kraju bardzo niepopularne: węgiel nas zabija.

– Zdecydowanie większym problemem są chyba jednak śmieci i tworzywa po prostu nieprzeznaczone do spalania.

– Śmieci, plastik, stare meble ze szkodliwymi substancjami są oczywiście najgroźniejsze. Tworzą toksyczny koktajl. Drugą kwestią jest spalanie miałów i flotów, które w innych krajach europejskich są utylizowane, nikt ich tam nie używa do palenia w piecach. W dalszej kolejności jest natomiast sam węgiel, bo zauważmy, że zjawisko smogu nie dotyczy tylko naszego kraju, ale sporej części świata. Alarmy smogowe w Berlinie, Londynie czy Paryżu, również są ogłaszane. Ale dzieje się to przy znacznie niższych poziomach stężenia pyłu zawieszonego PM10 czy PM 2,5. Przyczyną przekroczeń tych norm jest w dużej mierze węgiel. I świat ma świadomość tego, że powinno się od niego odchodzić na rzecz odnawialnych źródeł energii.

– Zastanawiam się tylko, na ile chodzi o samą świadomość, a na ile decyzję o tym, czym palimy, determinuje zasobność portfela.

– To nie jest wytłumaczenie. Są oczywiście ludzie biedni, których nie stać na węgiel. Ale w różnych relacjach słyszy się, że nawet ci zamożniejsi obywatele kupują ten tańszy, niższej jakości i spalają śmieci. To jest zasmucające, że idą po najniższej linii oporu i wrzucają do pieca byle co.

– Władze wojewódzkie pracują nad uchwałą antysmogową. Wiadomo, że globalnie nie rozwiąże ona problemu, ale może choć nieco zniweluje problem...

– To pierwszy krok. Może dzięki niemu przekroczenia pyłów zawieszonych nie będą tak znaczne i częste. Od czegoś trzeba zacząć. Ale najwięcej do zrobienia ma tutaj jednak polski rząd, który powinien na przykład zakazać sprzedaży niskiej jakości węgla. Jeżeli one pozostaną na rynku, ludzie dalej będą z nich korzystać. System kontroli w naszych miastach pozostawia bowiem sporo do życzenia.

– Zawsze można przecież wezwać straż miejską. Tylko w tej akurat sprawie jest jakaś niewidzialna bariera. Dlaczego tak trudno ją przełamać?

– Takie sytuacje w naszej świadomości wciąż traktujemy w kategoriach donoszenia. A informowanie i reagowanie powinno być naszym obowiązkiem. W niektórych miastach straż miejska kontroluje, chwała jej za to. Z drugiej strony ilość wystawionych mandatów i ich wysokość na pewno nie odstrasza. Kary są niewspółmierne w tym wypadku do szkody. Warto jednak przypomnieć, że straż może dziś kontrolować spalanie śmieci. Niebezpieczne i bardzo powszechne są natomiast wspomniane miały i floty. Przemysł tego nie kupuje. A kopalnie i firmy, które tym handlują nie mogą ich sprzedać do innych krajów, bo jest zakaz. Ten materiał trafia więc na polski rynek, a kupują go ludzie o niskiej świadomości. Ze strony producentów to nieetyczne. Państwo powinno wspierać i dofinansowywać piece wyższej generacji. Na to muszą być pieniądze. To priorytet. Zawsze życzymy sobie zdrowia i ono jest najważniejsze. W dotychczasowych działaniach na szczeblu centralnym i samorządowym, ta problematyka była pomijana. Teraz, przede wszystkim dzięki ruchom społecznym, miejskim alarmom smogowym, to zaczyna się zmieniać. Również media coraz chętniej poruszają tę tematykę.

– Opór przed wezwaniem straży miejskiej to jedno. Inna sprawa to chodzenie w masce antysmogowej. W takim na przykład Pekinie to normalne, a u nas jest to odbierane jako forma obnoszenia się z problemem. Z czego to wynika?

– Mówiąc szczerze, poza happeningami, również nie nosiłem maseczki. Jest to na pewno jakaś forma ochrony. Musimy jednak pamiętać, że musi to być specjalna wersja z odpowiednimi filtrami. Jednak mnie szokuje coś zupełnie innego: czy chcemy żyć w świecie, w którym ludzie chodzą w maseczkach? Nie możemy się godzić na zanieczyszczone powietrze. Musimy zrobić wszystko, żeby było takim, które nam nie szkodzi. Nie przemawia też do mnie taka tonacja, żeby nie wychodzić na zewnątrz, bo powietrze jest zanieczyszczone. Zaleca się nam ograniczenie aktywności, pozostanie w domu. Tak jakby w domu to powietrze było o wiele lepsze, zdrowsze. A to nieprawda, bo według badań jest zaledwie o 30 procent czystsze. Przy przekroczeniach norm rzędu tysiąca procent, to nie robi wielkiej różnicy. Podobnie proponowany przez rząd pomysł tworzenia większej ilości stacji pomiarowych. Od tego powietrze nie będzie czystsze. Akcent nie powinien być położony w tym miejscu. Powinien być postawiony na kontrolę spalania śmieci, zakaz spalania odpadów węglowych oraz ograniczenie spalania węgla. Mówienie ludziom, żeby siedzieli w domach, zakładali maseczki i sprawdzali w aplikacjach na smartfonach, czy powietrze jest czyste, nie załatwi problemu na pewno.

– Dysproporcja między naszym krajem, a innymi już jest ogromna. Na mapach zanieczyszczeń, Polska jest czerwoną plamą, pośród obszarów o kolorze zielonym, ewentualnie żółtym.

– O tej sytuacji mówimy już od kilkunastu lat. Zima w tym roku jest dosyć surowa i są takie okresy, ze względu na temperaturę, wyż i brak wiatrów, że to powietrze jest fatalne. Ale może jest w tym pewien pozytyw, bo problem przeniknął do szerszej świadomości społecznej. Samorządy i władze krajowe zaczynają o tym mówić coraz więcej.

– Ważne jednak chyba też, co mówią. Mam tu na myśli wypowiedź ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła, który twierdzi, że smog to problem teoretyczny, a Polacy za dużo palą papierosów.

– To wynika z tego, iż nasze władze są przyzwyczajone do tego, że spalanie węgla jest naszym obywatelskim obowiązkiem. A jest wręcz przeciwnie: obywatelskim obowiązkiem jest podjęcie działań, które wpłyną na odchodzenie od spalania węgla. Trochę to zasmucające, kiedy się słyszy taką wypowiedź osoby, która w pewnym stopniu jest odpowiedzialna za zdrowie Polaków. Pocieszającym jest to, że znacząca część naszego społeczeństwa mówi stanowcze tak dla działań, które szybko doprowadzą do poprawy jakości powietrza.

wfo