Witold Szwedkowski z Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej (nr 23): Gustav Vigeland 40 lat pasji do jednego ogrodu

SzwedkowskiNAPROMDo grona najsłynniejszych Norwegów przełomu XIX i XX wieku, nie należą ani gwiazdy estrady ani atleci aren sportowych. Są to natomiast postaci, których dzieła wytrzymały próbę czasu i wciąż składają się na światowe dziedzictwo kultury.

Wśród osób, które zawiera ten subiektywny wybór najsłynniejszych Norwegów, jest Munch, Ibsen, Grieg i Vigeland – malarz, dramaturg, kompozytor i rzeźbiarz. Ale co to ma wspólnego z ogrodami? No właśnie, kto zgadnie, który z tej czwórki pozostawił po sobie również dzieło z obszaru ogrodnictwa miejskiego? Nie będzie to trudne, jeśli prześledzimy historię powstania Parku Frogner.

Na początku XX wieku był to teren zieleni użytkowany przez mieszkańców Oslo raczej jako namiastka parku. W roku 1907 włodarze norweskiej stolicy ogłosili konkurs na projekt miejskiej fontanny na wspomnianych nieużytkach dzielnicy Frogner. Zwycięski projekt został skierowany do realizacji. W międzyczasie dodano do niego rzeźby okalające fontannę, a później jeszcze budowę mostku łączącego brzegi pobliskiego stawu. To właśnie Gustav Vigeland zachwycił swoją wizją decydentów, a później tak bardzo dał się jej porwać, że już do końca życia budowa parku była dla niego celem nadrzędnym. Przez blisko czterdzieści lat Park Frogner był rozbudowywany, przebudowywany i wyposażany w nowe elementy.

Oprócz samego artysty, nad kształtowaniem parku pracowali również kamieniarze, odlewnicy, kowale i oczywiście ogrodnicy. Rezultatem było powstanie ponad dwustu rzeźb przedstawiających około sześciuset postaci. Sam Monolit, rzeźba będąca centralnym elementem parku, składa się z wyobrażenia kilkudziesięciu sylwetek i jest wykonana z jednego kawałka granitu o wysokości ponad 14 metrów i wadze kilkuset ton. Jednak całe założenie parkowe powstawało jako integralna z rzeźbami całość i można traktować je jako pojedyncze dzieło.

Z perspektywy czasu możemy na nie spoglądać nie tylko jako przykład sztuki krajobrazu, ale wręcz jak na przodka realizacji z nurtu land artu, czyli sztuki ziemi. Mimo, że symboliczne rzeźby i przejrzysty, klasycyzujący układ dzieła Vigelanda bronią się same.

Zresztą mało prawdopodobne, by artyście zależało na znalezieniu się w awangardzie. Posiadał gruntowne i klasyczne wykształcenie rzeźbiarskie, był studentem Augusta Rodina i odbył wiele podróży, by edukować się nie tylko w Paryżu czy Berlinie ale i Florencji, Rzymie, Neapolu. Mimo wytężonej pracy w drugiej połowie życia artysty, dzieło Vigelanda dokończone zostało dopiero po jego śmierci. Cóż począć, Vita brevis, ars longa... (życ

ie krótkie, sztuka długa). Pamiętajmy o tej sentencji, spacerując w zimowej zadumie po uśpionym parku. Może podczas spaceru trafimy też do Galerii Rzeźby Śląskiej.

wfo