Witold Szwedkowski z Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej (nr 14): Ian Hamilton Finlay – dotykanie poezji

SzwedkowskiNAPROMNiedawno znajomy spytał mnie, jak pogodzić tak różne aktywności, jak psychologia społeczna, ogrodnictwo i poezja. Interesowało go, czy istnieje jakieś praktyczne powiązanie pomiędzy tymi dziedzinami, uprawianymi przez jednego człowieka. No i nie byłem pewien. Ale w szukaniu porównania, postanowiłem mierzyć górnolotnie – pomyślałem o patronie chorzowskiego planetarium. Mikołaj Kopernik był przecież nie tylko astronomem, ale i lekarzem oraz znawcą roślin leczniczych, z powodzeniem ukończył studia z zakresu prawa cywilnego i kanonicznego, a w czasie wojny polsko-krzyżackiej, pełnił nawet rolę dowódcy obrony Olsztyna. Łączył w życiu różne aktywności. Kopernik nie był jednak ogrodnikiem... Wówczas przypomniałem sobie postać poety-ogrodnika, i to zdecydowanie bliższego naszym czasom. Ian Hamilton Finlay był Szkotem ale urodził się na Bahamach.

W 1942 roku, w wieku szesnastu lat, wstąpił do brytyjskiej armii, jednak pod koniec wojny pracował już jako pasterz owiec. Jak się niektórym zdaje, zajęcie nie wymagające zbytniego polotu. Jednak kilkanaście lat później Finlay wydał swoją pierwszą książkę. Zawarł w niej opowiadania i krótkie sztuki teatralne. Jako poeta zadebiutował, mając 34 lata. Wciąż poszukiwał. Bo już kilka lat później zmienił całkowicie sposób pisania. Zafascynowała go „poezja konkretna", poezja, w której liternictwo i układ tekstu są równie ważne, co treść. Z czasem zaczął tworzyć „poematy-obiekty".

Szukał dla nich właściwego miejsca, a gdy umieszczał je wreszcie w Szkockim krajobrazie, dzika natura stawała się dla nich najlepszą oprawą. Te eksperymenty doprowadziły Finlay'a do nowego sposobu komponowania (sic!) wierszy. Pochłonięty „poezja haptyczną", poezją, którą można, a nawet trzeba dotknąć, zabrał się za stworzenie projektu życia. Wraz z Sue Finlay, stworzył w pobliżu Edyngurga ogród Małej Sparty – miejsce, w którym można dotknąć poezji. Znalazły się tam rzeźby, płyty, kolumny i inne obiekty małej architektury. Robi to na zwiedzających wrażenie rozciągłej świątyni sztuki i natury. Nie był to jedyny ogród, w którym Finlay zaprojektował połączenie roślinności i poezji. Jednak właśnie Mała Sparta koło Edynburga, została w roku 2004 uznana przez grono pięćdziesięciu krajowych autorytetów kultury za najważniejszą pracę szkockiej sztuki. Poruszająca i nowatorska, ale ponadczasowa – oceniali dyrektorzy instytucji kultury.

Można pomyśleć, że tak wyszukane środki artystyczne, jakimi posługiwał się Ian Hamilton Finlay, nie są potrzebne, by doświadczać piękna przyrody i piękna literatury. Jednak z drugiej strony, tak śmiałe połączenie i wyjście poza schemat, może być frapujące. Może pociągać nas, jak wszystko co niecodzienne. Może być jak spacer po zimowym, opustoszałym parku, tajemniczo i całkiem z dala od dość przewidywalnej codzienności.

wfo