Joksie Biesmans studentka sztuk plastycznych na uniwersytecie w Gandawie (Belgia) od lat uprawiała kajakarstwo. Jednocześnie od lat borykała się z tym samym problemem – rzekę w pobliżu jej domu odwiedzały coraz liczniejsze i coraz trudniejsze do ignorowania śmieci.
Dryfujące pojemniki, elementy galanterii, części strojów, kawałki mebli i wyposażenia utrudniały uprawianie sportu i niszczyły kajak. W pewnym momencie można było odnieść wrażenie, że kajak spuszczany był na wodę by pomóc w sprzątaniu jej powierzchni, a nie po to by służyć do treningów. Duch sportu był jednak silniejszy niż znużenie drobnej dziewczyny, która z syzyfowym uporem samotnie czyściła swój tor treningowy. Joksie sprzątała rzekę i trenowała. Około roku 2010 studiując już nowy kierunek - norweską i szwedzko-duńską literaturę lat 1860-1940 na uniwersytecie w Upsali (Szwecja) - zetknęła się z pojęciem upcyclingu.
Zgodnie z jego definicją wskrzeszanie zużytych przedmiotów w nowej roli sprawia, że nie tylko przestają być odpadkami, a stają się nowymi i wartościowymi sprzętami. Ożywiona artystyczną wyobraźnią dziurawa piłka do koszykówki stawała się donicą, z podróżnej torby wyłowionej z rzeki powstawała przenośna „skrzynka" do uprawy ziół, plastikowe butelki odżywały w dziesiątkach różnych wcieleń. Nowa aktywność wciągnęła swoim wirem świeżo upieczoną tłumaczkę. Z roku na rok kajak stawał się coraz bardziej poobijany, marniał i coraz trudniej było walczyć z przeciekającą przez niego wodą... Joksie Biesmans nie pozostaje jednak bezczynna - w ciągu następnych pięciu lat oprócz ogrodu „wodnych odpadków" założyła trzy inne ogrody, została koordynatorką ogrodu społecznego, członkinią rady mieszkańców do spraw ogrodnictwa miejskiego w Gandawie i założycielką lokalnej kooperatywy spożywczej. Jak widać, w swojej nowej pasji nie jest odosobniona.