Witold Szwedkowski z Miejskiej Partyzantki Ogrodniczej (nr 12): Wyspa Jadav Payeng

SzwedkowskiNAPROMJadav Payeng codziennie sadził drzewa na pustkowiu, a niemal wszyscy mówili mu, że chyba postradał zmysły. Cóż, wszak jedni piją piwo, inni łowią ryby, a jeszcze inni wydają pieniądze na kupowanie niepotrzebnych przedmiotów. Ludzie miewają różne hobby i różne rzeczy sprawiają im przyjemność. Jadav wziął się za coś, na czym skorzystało wiele osób i cała okolica. Pewnie dlatego ludzie, których spotykał, dyskretnie kręcili palcem kółko na skroni. Wszak żeby być branym za wariata, wystarczy robić to, co nakazuje rozsądek.

Jadav Payeng głęboko przeżył to, jak okolica jego dzieciństwa została zdegradowana. Chodzi o wyspę na rzece Brahmaputra w indyjskim stanie Assam. Jeszcze w latach pięćdziesiątych porośnięta była pierwotnym lasem tropikalnym. Dzięki temu odwiedzały ją dzikie słonie, nosorożce, tygrysy i jelenie. Wszystko toczyło się tam naturalnym rytmem, ale do czasu. Ludzie zobaczyli w wycince łatwy sposób na podratowanie budżetu. Krótkowzroczna polityka zakończyła się ogołoceniem z drzew całej wyspy i... wyprowadzeniem się ludzi. Przecież nie było już czego wycinać. W roku 1979 Jadav zaczął obsadzać wyspę. Nie ustaje w wysiłkach do dziś –codziennie sadzi nowe drzewa, pielęgnuje te, które dorastają.

W ciągu niespełna czterdziestu lat, sam zalesił obszar o obecnej powierzchni Parku Śląskiego (550 hektarów) kilkudziesięcioma tysiącami drzew i bambusami, które zajmują połowę wyspy. Na wyspie znów zatrzymują się dzikie zwierzęta, które od kilkudziesięciu lat omijały ten region. Dramatyczne jest przy tym oświadczenie Jadava, że gdyby ktoś chciał wyciąć sadzony przez niego las, najpierw musiałby go zabić. Raczej nie będzie tak źle. Jadav Payeng nie jest sam. W jego dziele wspiera go dumna rodzina: żona, córka i dwóch synów. Synowie mają już więcej lat, niż ojciec w chwili rozpoczęcia odbudowy dżungli. Zadziwiające? Pewnie tak. Ale w pewnym sensie też oczywiste – przecież nie odziedziczyliśmy Ziemi po naszych rodzicach, a pożyczyliśmy ją od naszych dzieci.

wfo