Tańcząca z sępami

Fot. Mikołaj SuchanNa jednym z ostatnich EkoSpotkań, które dofinansował Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach, gościem była doktor Barbara Bacler-Żbikowska. Na co dzień botanik i wykładowca Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, po godzinach zapalona podróżniczka i fotograf przyrody. Udało nam się z nią porozmawiać o ostatnich wyprawach i fotografowaniu.

Jesteś osobą, która często się uśmiecha. To dzięki fotografowaniu? Ono poprawia Ci humor?

To zazwyczaj jest bardzo przyjemne, podobnie, jak dzielenie się z innymi tym, co udało się utrwalić. Na robienie zdjęć poświęcam sporo wolnego czasu i energii. Ale to daje mi ogromną satysfakcję.

I to bez względu na to, co jest na zdjęciach?

Oczywiście, istotne jest, co fotografujemy i gdzie jesteśmy, w jakim otoczeniu. Zwierzęta wymagają więcej cierpliwości i zaangażowania niż rośliny, ale przyjemność jest raczej taka sama. Ważne, aby fotografowany obiekt był ciekawy. Cudowny jest zresztą sam kontakt z naturą. Bez względu na to, czy jest to flora, czy fauna.

Zwierzęta są większym wyzwaniem?

Zdecydowanie. Rośliny, zasadniczo, kiedy na nie „polujemy", nie uciekają. Zwierzęta wymagają dużo więcej pracy. Najczęściej konieczne jest konkretne przygotowanie: wybranie miejsca, zbudowanie czatowni, kilka lub nawet kilkudziesiąt godzin siedzenia pod siatką i czekanie na właściwy moment. Dopiero wtedy możemy wcisnąć spust migawki.

Wśród Twoich zdjęć jest sporo przedstawiających ptaki. Wynika to ze szczególnego upodobania?

Ptaki są mniej płochliwe na przykład od ssaków. Gadów niestety u nas znaczniej mniejsza różnorodność. Chętnie fotografuję również płazy. Ptaki są natomiast bardzo widocznym i kontaktowym elementem fauny. Robienie zdjęć większym zwierzętom jest trudniejsze i wymaga więcej poświęcania, zaangażowania.

Ale takie okazy również są w Twojej kolekcji. Widziałem m.in. niedźwiedzia brunatnego...

W zeszłym roku, w czerwcu, pojechaliśmy do Finlandii. Niedźwiedzie najlepiej fotografuje się podczas białych nocy. Wtedy światło jest najlepsze. To dodatkowa satysfakcja, gdy dane zdjęcie wykonało się o godzinie 2.30. Niesamowity jest też bezpośredni kontakt z takim zwierzęciem. Podczas tej akurat sesji, niedźwiedzica podeszła pod naszą czatownię na odległość około sześciu metrów.

Był strach?

Nie. Ekscytacja. Człowiek wtedy przestaje się bać. Strach jest wcześniej, zanim pojawi się orientacja, na czym to polega. Kiedy zamyka się czatownię, jest adrenalina i oczekiwanie, co wydarzy się tej nocy. Bardzo ciekawym przeżyciem w Finlandii było odwrócenie dnia i nocy, bo wchodziliśmy do czatowni o godzinie 17 i byliśmy w niej zamknięci gdzieś do godziny 7 rano. O 8 jedliśmy śniadanie i szliśmy spać. Wstawaliśmy o 16 na obiad i wracaliśmy do czatowni.

Moment zrobienia takiego zdjęcia można zaplanować?

Przyrody nie da się zaaranżować. Można jedynie wystawić przynętę, ale nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Zawsze trzyma się kciuki za to, aby w ogóle coś wyszło. Wciskamy migawkę, gdy ta przykładowa niedźwiedzica pojawi się na horyzoncie. Jednak zanim podejdzie pod czatownię i można w jakikolwiek sposób zaplanować kadr, mija bardzo dużo czasu. Jesteśmy gośćmi w jej świecie i to ona robi co chce. My możemy te momenty spróbować uchwycić.

Wracając do strachu. Czy podczas Waszych wypraw kiedyś się on pojawił?

Tak. Raz w życiu. Był to bardzo pierwotny strach, który był zupełnie nieuzasadniony. Wtedy zrozumiałam, że jestem częścią przyrody, że dzikość, mimo ucywilizowania, gdzieś w człowieku zostaje. Kilka lat temu w Rodopach Wschodnich, byliśmy zamknięci w czatowni na sępa płowego. Wokół wyłożono nam padlinę. Panowała cisza, odczuwało się pustkę. Nagle, o świcie, wokół naszej czatowni zaczęło lądować ponad trzydzieści sępów. Dźwięk ich skrzydeł przypominał nalot Nazguli z „Władcy pierścieni". Zesztywnieliśmy. Przez kilkanaście sekund nie byliśmy w stanie w ogóle wcisnąć migawki. To było niesamowite uczucie.

To, że zawodowo zajmujesz się przyrodą, ułatwia czy może utrudnia fotografowanie?

Raczej nie ma wpływu. Ważna jest natomiast wrażliwość na naturę. Jeżeli się jej nie ma, trudno zauważyć rzeczy, które warto sfotografować. Trzeba doceniać piękno natury, a to, co robimy w życiu na co dzień, nie ma z tym nic wspólnego. W moim przypadku wykształcenie jedynie ułatwia identyfikację pewnych gatunków, które obserwujemy.

A sprzęt?

O jego znaczeniu możemy mówić, kiedy wysyłamy zdjęcia na konkursy, żyjemy z fotografii. Jeżeli jest to „tylko" pasja, zwykłym aparatem w telefonie jesteśmy w stanie zrobić fajne zdjęcie. Mając dobre chęci, można wykonać bardzo ciekawe ujęcia, nawet posiadając skromny sprzęt.

Na koniec zapytam o Park Śląski. Powiedzieć, że świetnie nadaje się on do fotografowania przyrody, to chyba nic nie powiedzieć?

To bardzo specyficzne miejsce, które świetnie sprawdza się przy rozpoczęciu przygody z fotografią przyrodniczą. Parkowe ptaki są do tego idealne. Z jednej strony są dzikie, a z drugiej przyzwyczajone do bliskości człowieka. Zasadzenie się przy karmnikach zimą, daje możliwość uchwycenia bardzo ciekawych kadrów. Z ssaków serdecznie polecam parkowe wiewiórki i jeże. Jeżeli chodzi o florę, na pewno można zrobić interesujące zdjęcia gatunków drzew, m.in. na ścieżce dendrologicznej. Warto zajrzeć do Rosarium, gdzie wdzięcznie zapozują róże i wiosenne krokusy lub na Duży Krąg Taneczny, tam po zimie kwitną przebiśniegi. Park, fotograficznie, nadaje się na każdą pogodę i porę roku.

wfo